Cóż za spokój....
By świat stał się niedoopisania.
By myśli burzyły się niczym wielki
sztorm.
By serce zapomniało swego stałego rytmu.
W taką noc
oczekuję nadejścia dnia
z tobą.
Świat przestaje istnieć,
Ludzie nierozpoznawalni.
Byleby twarz twą zobaczyć,
byleby na twe usta swoje położyć.
To się dziś liczy.
To ta godzina, to ten dzień.
Ciało i dusza połączone na nowo,
chwile wytchnienia i potem znowu,
łącząc się w jedno ciało,
dech w dech.
Gorączka trawiąca ciało
- ta sama.
Później zaspokojenie
- cóż za spokój....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.