cykl: Portrety
magiczne słowo-Babci
postać znad chleba...
Elżbieta w złość popadała
gdy wyrzucałem okruszki chleba ze stołu
i kiedy zbyt głośno milczałem o Bogu
zagarniała do siebie puchową pierzynę
usiądź blisko przy mnie – mówiła
zapłacz tutaj ci wolno
potem zawieszałem wykrochmalone
firanki z falbanką co pięść
przychodzę co łza moja nie moja
nakręcam zatrzymany zaraz potem
zegar z kurantem lubiła jak to robię
lubię ciszę zagarniania puchowej
pierzyny
płaczu potrafię jakby mniej
Komentarze (5)
Dobrze się czyta Twoje słowa, które rozbudzają
wyobraźnię zabierając w ciekawą treść. Przeczytałem z
przyjemnością. Pozdrawiam:)
historia stara jak świat i nic też nowego nie
wymyśliłeś .
Pięknie, ciepło i refleksyjnie... bardzo fajnie się
czyta... lubię takie wspomnieniowe wiersze:-)
Sliczne wspomnienia o babci Elzbiecie.Krochmalone
firanki tez pamietam i pierzyne.U mojej babci wisialy
makatki z wysztymi napisami "Gosc w dom,Bog w dom" i
"Dobra zona gotuje jak mezu /!/smakuje".
Bardzo lubie takie wiersze.
ciepłe wspomnienia o babci, tak rzadko dziś spotykane;
znaczy nie wszyscy wymarli...