czarna dama
czarne oczy badające wzrokiem
spod czerni satynowego kaptura
czerwone usta szepczące bezgłośnie
mimo to jednak wystarczająco donośnie
by mógł je usłyszeć lecz nie zrozumieć
duch jej nie podwładny i zaciekawiony
odkryciem prawdy dręczony ciągle
wsłuchuje się i wciąż nic nie wie
niedokończone zdania i urwane słowa
przeinacza i dopowiada sobie w umyśle
słyszy nie prawde lecz to co by chciał
urokiem słów wymyślonych targnięty
w czar wpada, nimi już ogarnięty
zaklęty w swym własnym kłamstwie
nieświadomy pułapki w której
przez głupte własną się znalazł
widzi swój cel w czarnej damie
zaślepiony pustym gadaniem
opętany wszelkim złem istniejącym
znalazł się w sytuacji bez powrotu
wciąż ufa jej i ją popiera
chociaż mówi coraz gorsze bluźnierstwa
przemawia do niego a on już posłuszny
sugą jej może być i się nie sprzeciwi
on nie wiedząc co czyni i mówi
zapatrzony w jej boskości strony
poruszany jak bezbronna marionetka
w dłoniach co skalane są grzechem
on wciąż ślepo wierzy w jej moc
ona triumfuje nad słabszymi i się nie
boi
nic nie musiała robić w tym celu
on sam się nieświadomie zatracił
i wciąż jego żywot mętny w szczęściu iluzji
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.