Czarno na białym
kiedyś byłem biały
niewinny i czysty
potem pomazany
dziecięcymi bazgrołami
zanim stały się literami
niezdarne kleksy z atramentu
niczym plamy na honorze
pierwsze daty i skreślenia
zapiski w pamiętniku i listy
wiersz którego już nie ułożę
nieskończone słupki cyfr
kalkulacje i obliczenia
do wyniku równego zeru
albo do granic absolutu
jakiś szkic i rysunek rzutu
plan ucieczki z więzienia
poranionej duszy
życie tak przemija wartko
jestem tylko tą jedną kartką
wartą miliony albo za cenę
złamanego grosza
dzisiaj podarty i zmięty
niepotrzebny i bezużyteczny
wrzucony do kosza
kończy się to co nie zaczyna
Ereb znów uśmiechnięty
spłodził kolejnego syna
Komentarze (7)
Genialne, pozdrawiam serdecznie;)
Smutny wiersz. Ja bym raczej dał mu tytuł "Tabula
scripta" (w opozycji do tabula rasa).
Czemuż aż tak pesymistycznie
Maćku? Czyżby jesień tak Cię
zasmucała?
Mimo wszystko miłego wieczoru.
faktycznie, bardzo smutna refleksja
taaak
zmieniam
zmieniam
zostawiam
ale Ereb jako bóg tak
bo chodzi mi o boga ciemności
ze względu na segregację śmieci- z tej pomiętej kartki
makulatury masz szanę zostać płatkiem papieru
toaletowego...
Ale tak na poważnie- taki jest los każdego z nas (w
przybliżeniu)
Ciekawy zapis czyjegoś życia.
Co myślisz o zmianie
"wiersz który już nie ułożę" na
"wiersz którego nie odtworzę"
"życie tak przemija wartko" na
"życie przemija tak wartko"
"wartą miliony albo za cenę
złamanego grosza"
"na miliony albo niewartą
złamanego grosza".
Zastanawiam się nad tym, czy Ereb płodzi czy jedynie
przygarnia kolejnych synów?
Wiadomo, że to jedynie sugestie czytelniczki, a nie
rady eksperta. Miłego czwartku:)