czas układam dywanem
czas układam dywanem.
zwiędniete liscie, potłuczona porcelana
w barwach nocy, w krzyku dnia
spokojnie maluję Twoją twarz
pędzlem miłości i zrozumienia,
a może robię to od niechcenia
nasze chwile są już snami,
straconymi marzeniami
idę dalej w stronę słońca,
byleby wolność trwała bez końca
uniesieni z prądem rzeki,
poza lasem, w czas daleki
Komentarze (4)
Ładnie malujesz.....uzyj tylko więcej kolorów i nie
zaqpomnij domalować usmiechu.....:) Pozdrawiam:)
Wolność do której idziesz jest ważna, ale ważniejsza
powinna być miłość!!
Witaj..jestem pod wrażeniem płynności
słów-metafor..pozdrawaim cieplutko
Tytuł był wielce obiecujący, także pierwsza zwrotka
brzmiała zachęcająco. Dlaczego jednak dalej tak ładnie
nie jest? Po co te częstochowskie rymy, te komunały
straszliwe? Jeśli mogę coś doradzić - to przemyśleć
wiersz, wprowadzić jakieś poprawki, które wyeliminują
tę straszną wtórność i będzie naprawdę super. Moim
zdaniem, autor dobrze rokuje na przyszłość.