CZEMU TAM JEST TAK,CZEMU TU NIE...
Niestety brak jest polskich liter.Wiersz pisany z Londynu i w tutejszych kafejkach niefunkcjonuja polskie literki.Przy najblizszej okazji postaram sie poprawic te niedogodnosc.
Zycie swym kolowrotem rzuca nas jak wiatr
lisc
I czasem mimowoli musimy wraz z nim isc
Ja urodzony w Polsce,chowany w kraju tym
Tez jakos mimowoli siê zespoliLem z
nim
I zylem sobie nieszczêdzac mlodych
lat
Szkól ukoñczylem pare bo tak wymagal
swiat
Az w koñcu zyc mi przyszlo o wlasny
troszczac wikt
No dobrze.Niech tak bêdzie-byle byl
jakis byt
Wiedze ze szkól wszak mialem i nagle nic
nie warta
Kiedy codziennosc trawi przewrotna i
uparta
Zawrzala we mnie gorycz zrodzona niewiem
skad
Zyjac za wszelka cenê,wybralem
drogê zla
I powodzilo mi siê,lecz duszy blask
gdzies zgasl
Bocznymi drogi chodzac-bladzilem dlugi
czas
I nawet mnie zawiodlo w amerykañski
mit
Tam gdzie ponoc najlatwiej i gdzie jest
dobrobyt
Czemu,czemu tak,czemu,czemu tak
Nierówny jest ten swiat
Czemu tam jest tak,czemu tu nie tak
Kosztem naszych lat
Amerykañski lad plusów dosc sporo
ma
Czego brakuje w Polsce-tam jest az ponad
stan
Ludzie tym upojeni,az zatreceni w tym
Juz nawet zapomnieli kim sa i czlowiek
kim?
Wrócilem z tamtad na swój rodzimy lad
Nadmiar z przed oczu prysnol,bo tu jest
biedy swad
Lat tu minelo kilka na próbach moich sil
I jak syzyfa kamieñ,spadalem jakby z
nim
Czemu czemu tak,czemu,czemu tak
Nierówny jest ten swiat
Czemu tam jest tak,czemu tu nie tak
Kosztem naszych lat
Pomimo jednak tego,tej grudy pod powieka
Znowu znalazlem siebie,znów stalem
siê czlowiekiem
Codziennosc trawiac gorycz w koszyku
swoich dni
Jakas juz byla inna,nie bylem juz tak
zly
Kolejny minol rok
Patrzac jak wisla plynie
Az wykonalem skok
Znalazlem siê w Londynie
A tutaj przeciez dalej o Polsce siê
pamiêta
A ona jakos wciaz nie chce byc
wniebowziêta
Uspiona jakos jest bawiac siê w puste
gierki
A prostych ludzi los to dramat nazbyt
wielki
Czemu,czemu tak,czemu ,czemu tak
Nierówny jest ten swiat
Czemu tam jest tak,czemu tu nie tak
Kosztem naszych lat
W Londynie ,na obczyznie jak w domu,choc
nie tam
Mimo,ze u mnie wporzo,przezywam dziwny
stan
I ciagle duszê ma przerózne mysli
trapia
Bo jak to k.urwa jest ,ze tu ludzie zyc
potrafia
Wygralem czy przegralem nie najwazniejsza z
gier
My wszyscy ludzmi razem i wspólny mamy cel
I moze tak siê stanie-nadziejê
taka mam
Ze wszêdzie bêdzie
dobrze,dobrze i tu i tam
Na koniec jedno slowo,modlitwa za tych
co
Gdzies przytloczeni zyciem i tylko widza
dno
Za tych co przemineli,za dramat wielkiej
ceny
I oby wszystkich tych -Znaj to wolanie
moje
Mniej Panie Boze codzieñ w wielkiej
opiece swojej
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.