czwartek
manewruję na poligonie monotonii
tętno zaparkowane na raty między astrą i
mondeo
okradziony picasso imituje kubizm zbitą
szybą
a mój samochód patrzy obojętnie
na moje miasto
chałka z masłem jedzona dla przyjemności
cha cha
do pościskanych jelit wlewam gorącą
porcję
mruczą jak kot
cieszą się jak szczenię
ślepe obok wiadra
jem do dziewiętnastej potem dieta
refleksji szczęście ziewań patyczek w
uchu
hurracielesność
mieszamy miętowe kropelki
znowu wygrałem
na łopatkach wspominam ten nieżywy
kawałek
ja go a nie on mnie jestem gladiatorem
pokonane czwartki idą w tysiące
jutro piątek bułka z masłem
ćwiczenie przed kolejną walką
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.