Demony Ciemności
Świątyni strzegły demony. Czaiły się były
tam ciągle. Piekło jest duże, bardzo duże i
pełno w nim demonów.
Przekonałem się o tym na własną zgubę.
Pewnej nocy przyszedł do mnie , zawołał jak
do psa. Nie protestowałem, nie miałem
odwagi poszedłem za nim. Weszliśmy w
podziemia, ciemnym korytarzem.
Korytarz był jak cela, wykuty w skale
daleko pod powierzchnią ziemi. Zapaliwszy
pochodnie już widziałem, że to nie były
ściany wyłącznie ze skały.
Wtedy się pojawiły.
Wszystkie demony.
Były ukryte w ciemnościach.
Ich czaszki wystawały ze ścian, spoglądając
swoimi ciemnymi oczodołami. To właśnie były
demony. Nagle rozległ się przerażający
brzęk łancuchów, jakby uderzało o siebie
mnóstwo metalowych ogniw. Do tego
dochodziły błagalne krzyki ludzi. Dotarwszy
do okrągłego pomieszczenia, moje nogi i
ręce zostały skrępowane łańcuchem. Nie
wiedziałemco sie ze mną stanie.
Nagle usłyszałem szyderczy śmiech demonów.
Komentarze (2)
Lubię taki nastrój w wierszach...Przerażający...Lubie
jak ludzie opowiadają o swoich koszmarach...
Już sam tytuł odstraszaz ... a potem nic lepiej.
Straszysz demonami od początku do końca ... trochę na
siłę chyba. Poza tym to proza ... rozbudować trochę i
będzie może fajne opowiadanie ...