Dno
Czuję dno... Dotykam końca nieskończoności... Strasznie tu ciemno, ale nie topię się w tej wodzie. Ciekawe... Zupełnie, jakby to był mój świat - zawsze ciemny i zimny. A wokół jakaś dziwna próżnia... Nawet nie ma dźwięków. Słońce tu nie dociera, bo tu nie ma uczuć. Czarna dziura, nic, zero człowieka... Jestem tu sama - znowu, to już mnie nie dziwi. Ja już wiem, że to koniec. Nie przyznałam się przed innymi, ale przyznałam sie przed sobą... Zbieram tylko kryształki, takie kolorowe odłamki tęczy... Czy ja mam nadzieję? Czy powinnam ją mieć? Może uda mi się kiedyś zbudować z tych kryształków most, który się załamał... Kiedyś - czyli nigdy... Źrenice - szerokie, jak spodki - zabrakło im ciepła i blasku... Ale to nie dla nich poznanie szczęścia... Co za ironia, myślę że jestem szczęśliwa - tymczasem pisane mi jest nigdy go nie zaznać. Mówi się trudno - żyje sie dalej... Ale moje życie umarło - znowu. Przeszłąm na drugą stronę lustra, a ono sie stłukło i odłamki szkła wbiły sie w moje ciało... Nie ma ich kto wyjąć...
Komentarze (1)
Mało polotu w tej treści...