do roboty
Obudziłem się świtem
przeoranym przez samoloty
by zacząć tworzyć życie
jak codzień
Odpiąłem kaburę snów
i włożyłem deszczowe buty
By móc iść w stronę lasu
jak codzień
strząsnąłem rosę z trawy
zerwałem wiśnie rosnące
przemyłem się oddechem
jak codzień
uczyniłem swą ścieżkę - aleją
a mój spacer fragmentem
I myślałem nie myśląc
jak codzień
Chodziłem po dniu
za wskazówkami zegara
będąc znów tam gdzie wczoraj
jak codzień
okułem nogi w bambosze
zaplątałem się w sen
bez zmywania dnia
jak codzień
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.