Dokąd poleciały liście...?
Dla tych co zbierają jesienne liście
Czasami lubię popatrzeć na liście
co na gałęzi powołania tworzą jedność
wszystkie.
Niedawno dojrzały, lecz są zatroskane, mało
czasu mają, a chcą być kochane.
Odbijają więc promienie słońca wprost w
oczy przechodniów. Chcą im szepnać do ucha:
proszę, podejdź do mnie...
Nie podszedł ten, i nie podszedł następny.
Lecz one żyły nadzieją bo zbliżał się
kolejny.
Niestety ten też przeszedł zamyślony nad
życiem nie zwróciszwszy uwagi na słońca w
liściach odbicie.
Jednak ktoś przybył do nich w samą porę. To
ciepły deszcz od Boga przytulił ich
skórę.
Jak że były szczęsliwe, że ktoś o nich
pamięta. Bo kropelka wody na liściu to jest
rzecz przepiękna;)
Lecz co raz szybciej dni letnie im mijały,
więc one do ostatniej próby się
przygotowytwały...
i czekały...
i czekały...
Aż w świetle porannego słońca to
dojrzały...- Jednen z nich stał się zółty
cały;(
Zapanował smutek, i głęboka cisza
Nikt ich nie pokochał podczas ich krótkiego
życia.
Raz po raz kolejne młodości zieleń
oddawały. Aż już prawie wszystkie żółto
wyglądały.
Nie dawały za wygraną i mocno swych gałęzi
się trzymały. Wiatr wiał co raz mocniej,
lecz się nie poddawały.
Nagle jeden z listków wyszeptał do bliskich
- Dziękuję i puścił się zostawiając
wszystkich;(
I machały mu listki na jego pożegnanie. On
też im odmachał i poleciał w nieznane...
Ta sytuacja znów wywołała duże poruszenie.
Spotęgował się smutek i wielkie
milczenie.
Ktoś idzie! krzyknał jeden bardzo
podniecony. Może on zachowa liścia co jest
ozłocony?
I puścił się lecąc w niego z nadzieją i
wiarą. Lecz i tym razem człowiek ten nawet
nie przystanął;(
Ten okropny widok znów wywołał wielkie
poruszenie. Tak, że trzech następnych
puściło się w zapomnienie...
Z czasem na drzewie pozostał jeden tylko
listek. Smutny, słaby bo przyjaciół stracił
wszystek.
Nagle chłopczyk szedł co kochał przyrodę.
Stanał, spojrzał i podrapał się w
głowę;)
Myslał sobie, że już takich listków w życiu
widział wiele. Lecz ciekawiło go gdzie są
jego przyjaciele.
I znów ten młodzieniaszek podrapał się w
głowę. Zerwał go i obdarował nim ukochaną
osobę.
Morał z tego taki, że liście to nie krzaki.
Są tak piękne, że nie sposób znaleźć
jedynego wyjątkowego. Dla mnie
najpiękniejsze są mocno czerwone.
Tak...chyba obdarzę takim moją żonę...;)
Czy teraz podarujesz komuś jakiś liść?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.