Dr...
Mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o tej książce :) Pełen tytuł poniżej.
"Dr Puli- Wyspa Omey oraz Grenlandia i jej
ukryte krajobrazy".
07.01.2018r. niedziela 10:28:00
Po odpoczynku w swym domu i
opracowanmeduzo chwytiu materiałów do
publikacji po swoich poprzednich wyprawach
pan Puli wyruszył na kolejną wyprawę. Tym
razem jego okręt i jego zwierzęca załoga
wyruszyli na wyspę Omey.
Ta należąca do Irlandii wyspa leży w
prowincji Connacht jest zamieszkała przez
jednego człowieka. Oprócz niej w regionie
są także inne, bajeczne wyspy, dokładnie
jest ich sześć, a mianowicie: Achill,
Inishturk, wspomniany Omey, a także
Inishbofin, Inishmurray, Inishmore.
Nasz bohater na miejscu spotkał nieziemski
widok, zapierające dech w piersiach
gwiazdozbiory na rozgwieżdżonym,
krystalicznie czystym niebie. Gdzieś
pobrzękiwała cicha muzyka, przy stole w
chatce stało jedno krzesło, tliła się
lampa, a w kominku paliło się lekko
zmoczone całodniowym deszczem drewno. Taki
widok spotkał naszego bohatera, gdy dobił
do wyspy i odnalazł ową chatę. Po chwili,
gdy stał przy drzwiach domku pojawił się ów
gospodarz, zaprosił do środka i podawszy
krzesło sam usiadł na małej beczułce, w
której niegdyś wilki morskie przechowywali
rum.
Rozmów i opowieści było wiele, które
skończyły się nad ranem, ów gospodarz wyspy
odprowadził gościa na jego statek.
Kolejnego dnia nasz bohater odwiedził
tamtejszy cmentarz i podziwiał krzyż, który
stoi i pilnuje tych, którzy tam spoczywają.
Tego dnia pogoda była lepsza, przychylna i
nie padało, nawet nie mżyło.
Gdy opuszczali cmentarz to powiał wiatr a
ze strony morza uniosła się taka mgła, oraz
niegroźny wir wodny, który wyrzucił na ląd
pewną dużą meduzę. Nasz badacz pochwycił ją
swym meduzochwytakiem i włożywszy do
specjalnego pojemnika zaczerpnął morskiej
wody i udał się z nią na swój okręt. W taki
sposób jego łajba miała nowego nie tylko
pasażera, ale i mieszkańca. W momencie, gdy
ów wir ją porwał to owa sympatyczna meduza
spała. Otóż moi mili meduzy są
przedstawicielami zwierząt bezmózgich, ale
tkankowych. One to potrafią aktywnie
zdobywać pokarm oraz poruszać się. Nasz
bohater dokonywał bezbolesne dla zwierzątka
badania, by odkryć sekret snu, gdyż jak
się okazało nie trzeba mieć mózgu by ów
proces cyklicznie zachodził. A te
działające mechanizmy molekularne jak i
biochemiczne, które sprawiają, że meduza
reaguje na bodziec, takie jak ukłucie, czy
też rażące światło przed którym ona
ucieknie. Ponadto wiele innych ciekawostek,
które poprzez badania ukazała meduza
sprawiły, że ta wyprawa była niezwykle
owocna.
Wyruszając w dalszą badawczo-przygodową
podróż nas przygodnik rozmawiał z ową
meduzą za pomocą specjalnie
skonstruowanego na tą okazję meduzofonu.
Meduza opowiedziała swą historię życia oraz
to jaką w sumie frajdę przeżyła, gdy
wirowała wewnątrz owego wiru, który
wyrzucił ją na praktycznie bezludną
wyspę.
Kolejnym punktem badawczej misji pana Puli
były miejsca, gdzie znajdują się, znajdują
się góry, doliny i rzeki, które wiadomo, że
są , ale których nie widać. Nie oznacza to,
że są to odległe miejsca w kosmosie, ale
wręcz przeciwnie, owe miejsca znajdują się
na naszej Ziemi. Te jakże fascynujące,
ukryte miejsca są trudne do badań i
praktycznie brak śmiałków, by poświęcać
temu czas i środki finansowe.
Miejscem tym jest Grenlandia i jej ukryte
krajobrazy, które tkwią cicho pod pokrywą
lodową i w ludzkiej skali czasu nie do
zbadania, ale w skali geologicznej jak
najbardziej osiągalne. Badania wykaząły, że
niegdyś owe, znajdujące się tam szczyty
górskie wznosiły się bardzo wysoko, a w
dzisiejszych czasach- w skali geologicznej
zostały przyciśnięte grubą warstwą
nawiewanego na nie materiały, poza tym same
zaczęły wietrzeć.
Po dotarciu na tę wyspę, w miejsce swych
badań na pomoc naszemu badaczowi przybyła
lodowa dżdżownica, czyli zwierzę, które
istnieje tylko w bajkach, a które niczym
doskonałe wiertło wwierca się w głąb lodu,
skał i innego materiału i bada to, co
skrywa natura. Nasz badacz zainstalował na
niej nano kamerkę z radarem oraz nano
aparaturę badawczą z bezprzewodową
transmisję danych i na swych zegarku
obserwował widoki, jakie odsłaniała przed
nim ta przyjaźnie nastawiona istota.
Całe badania trwało kilka dni, bo
dżdżownica jak to dżdżownica dość wolno się
poruszała, a przecież jeszcze swym tułowiem
musiała odpychać lodowe wióry. Przez ten
czas nasz badacz odpoczywał na swej łajbie
lub w słoneczne dni na rozstawionym mimo
mrozu hamaku. W takich warunkach też
pojawia się piękna opalenizna. Porównaniu z
Antarktydą to nie wielki obszar, ale setki
różnej wielkości jezior, które z płynną
wodą odnalazł znów owiały go kolejną sławą
i jeszcze większą ilością fanów.
Nim odpłynął z tej wyspy poznał całą
rodzinę lodowych dżdżownic. Jedna z nich,
pragnąca poznawać inne lądy, jeszcze
czekają do zbadania w głąb, a są dodatkowo
ciepłe poprosiła pana Puli by ją zabrał ze
sobą. Ten się zgodził, gdyż wiedział, że to
magiczne zwierze będzie nie tylko kolejnym
przyjacielem, ale i przydatnym i pomocnym
kompanem w dalszych przygodach.
Obecnie nasz podróżnik wędruje gdzieś po
nieznanych morzach, ciekawie, gdzie znów
dotrze. Pewnie niebawem się dowiemy.
Serdecznie dziękuję i zapraszam ponownie.
Komentarze (9)
z upodobaniem...
pozdrawiam :)
Gratuluję Amorku z wielką wyobraźnię +++ Pozdrawiam
Serdecznie
Grenlandia ciekawa i nieodkryta - ciekawie piszesz :-)
pozdrawiam:-)
Witaj,
noto czekamy...
Udanego tygodnia.
Serdecznie pozdrawiam.
Lodowe dżdżownice ... ach ta wyobraźnia, pozdrawiam
serdecznie :)
Tylko pozazdrościć tych wojaży...
Promiennego popołudnia Amorku:)
Ileż Ty Amorku talentów w Sobie nosisz,
co chwilę niespodzianki w worku przynosisz.
Pozdrawiam i czekam na jeszcze.
Super się czyta:)pozdrawiam serdecznie:)
Z przyjemnością czytałam.
Pozdrawiam :)