Drogi wybierałem ja
zawsze wybiegałem
w przyszłość z marzeniami
taki już jestem od dziecka
śniłem po nocach
w ciągu dnia chodziłem
różnymi drogami
lecz te drogi wybierałem ja
koledzy
do kieliszka zaglądali
szukali w nim dna
sporty klubowe mazury palili
miałem dziewięć lat
jak z nimi dymka puściłem
mama przyłapała
palenie zakończyłem
później im odmawiałem
bo ważne było
czego od życia oczekuję ja
charakteru ojca
nie odziedziczyłem
on miał złote ręce
do roboty
a brylantowe gardło
do picia
na swoim weselu
trzeźwiutki byłem
i tak jest do dziś
marzenia spełniam o których śniłem
dziękuję Panie że jestem szczęśliwy
życie mam poukładane
a gdy mnie już wezwiesz osobiście
podziękuję za wszystkie moje dni
Autor Waldi1
Komentarze (19)
jesteśmy panami swojego losu i sami kujemy szczęście:)
pozdrawiam serdecznie Waldi:))
Człowiek o pięknym Sercu.
Takim jesteś.
Refleksyjnie, mądrze.
Pozdrawiam niedzielnie :))
No cóż... Chyba nie do końca był to wolny wybór.
Wystarczyło pranie od mamy (a może tylko groźba, że za
drugim razem dowie się o tym ojciec) i "wybrałeś"
niepalenie.
W tym sensie wszyscy sami wybieramy swój los.