Drzwi
Nie jestem winą, nie jestem przyczyną
Nie obwiniaj mnie za wszystko co było,
złego
Tyle obiecywałeś, a potem wszystkiego
zapomniałeś
Mówiłeś „moje drzwi są zawsze
otwarte”
Gdy do nich zapukałam, nie otworzyłeś w
dodatku na kluczyk zamknąłeś
Deszcz co noc na rzęsach pojawiał się
Marzenia w snach w twoje ramiona przenosiły
mnie
Budząc się mgłę beznadziei widziałam
A sens życia? Od tamtej chwili istnieć
przestał
A teraz po cichu płaczesz?
W duchu żałujesz, że drzwi nie
otworzyłeś?
Twe skamlenie niczego nie zmieni
To nie ja ostatnia „żegnaj”
powiedziałam
Ja o szanse poprosiłam
Na twą prośbę odpowiedziałam
Jednak ty odrzuciłeś ją
Chodziłam i do innych drzwi pukałam
Szukałam długo i zaciekle
Kogoś kto by pomógł, choćby nitką serce
załatać
I znalazłam...
Ktoś na me zakrwawione serce swą dłoń
położył
Obmył i opatrunek założył
Płatkami kwiatów obsypał
Sprawił, że świat kolory przyodział
Po raz kolejny świat budować zaczęłam
Jeszcze nie skończyłam, lecz za kilka
dni...
Mam pomocnika, który swej pomocy użyczył mi
Grube mury postawi by ktoś taki jak ty
Nie zniszczył tego co tak trudno odbudować
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.