W Dublinie
kiedyś nad ranem nawiedził mnie sen
leniwie szliśmy o zmierzchu
po wąskich uliczkach
blisko dłońmi spleceni
wtuleni wiatrem
zmoczeni pijanym deszczem
manekiny z witryn
gapiły się z zazdrością
krótkie pocałunki
na zmianę z szampanem
pitym wprost z butelki
nie miały końca
mglista bryza znad zatoki
załzawione szkła kontaktowe
przydługie sklejone rzęsy
wszechobecna słoność
na twoich policzkach
i ten dźwięk portowej syreny
uporczywie narastający
...pieprzony budzik
Annie...
Komentarze (24)
a to tylko sen a tak ładnie się to wszystko
zapowiadało :)
Podziwiam :) ładnie tu
Tylko sen,a już zaczęło być ciekawie...Pozdrawiam.
jaka szkoda- ten sen był niezwykle romantyczny
ładny i rozmarzony sen niedokończony
pozdrawiam :)
A ja tak czekałam, co będzie dalej, gdzie oni pójdą i
czy on scałuje słoność z jej policzków :)))))))))))))
Brawo!
Przyjemny sen, a budzik w takich chwilach mógłby
subtelnie wyskoczyć za okno.
Co sen przyniesie, to i życie czasem realizuje...a
budzik to potrzebny sprzęcik, bez niego ani rusz...z
łóżka ...pozdrawiam serdecznie
Ładny obrazek, aż żal że to tylko sen. Miłego
wieczoru:)