Duch upadłego społeczeństwa
Przysiadł wygodnie na ulicznym murze
i spoglądając gdzieś wysoko, zatrzymał
wzrok na chmurze;
chmurze w purpurze.
Zapatrzył się przez chwilę na ową
chmurę,
aż w końcu wzrok przeniósł na odległą
dziurę;
dziurę za murem.
Zerknął następnie na chłopca z uczuć
obdartego
i nad innym, młodszym chłopcem, się
znęcającego;
chłopca konającego.
Wzrok jego zatrzymał się na kobiecie
zaniedbanej,
tak dalekiego od wizerunku tej biblijnej
Ewy wyobrażanej;
kobiety obojętnością zarażanej.
Westchnął cicho, wspominając szczęśliwe
czasy,
gdy niezbadane były ziemskie lasy;
Gdy ludzie braćmi dla siebie byli
i braterskiej pomocy za kotarą obojętności
nie kryli;
Podniósł się i skrzydła postrzępione
rozpostarwszy,
wzbił się wysoko, nic z ziemi nie
zabrawszy.
Bo zawstydził się duch nasz,
upadłego społeczeństwa duch - czy naprawdę
nasz?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.