Dusza Matki
Na dno spadałem przywiązany ciężarem,
W ciemności spokojnych fal bezmiarem,
Bez wiary, nadziei i kropli miłości,
Spadałem sam, odziany w brak godności.
Przymykałem zduszone słoną wodą oczy,
Świat w sekundach dostrzegłem jak
kroczy,
Nie walczyłem z braku sił, nadziei brak,
W połowie odszedłem, zostawał tylko
człowieka wrak.
Gdy czucie traciłem poczułem dotyk,
Ciepła moc, puls żył jak najlepszy
narkotyk,
Strach okazał się siłą, otworzyłem
powieki
Mgła na oczach siedziała ohydna bez
opieki.
Coraz wyżej, jasno się działo,
Oszołomiony co się stało?
Coraz głośniejsza cisza i….
Teraz gdy czas mija widzę jak pomogłaś,
Z dna rzuciłaś ku górze,
A byłem tak blisko śmierci,
Byłem tak bliski, pomogłaś żyć.
Matko Syjonu, Górska siło…
Potoku rwiący… siły do życia
czerpiesz
Niech tęcza ku górze Cię niesie.
W podzięce niosę Ci serce pełne miłości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.