Dzban staruszek
Jeden dzban staruszkiem był.
Drugi, młody z niego kpił...
- Jesteś stary, popękany i przeciekasz -
drwił.
Stary dzban, choć popękany,
choć nie raz był posklejany,
to wciąż służył, nosząc wodę - żył.
Ze starości glina krucha,
bez jednego dzban był ucha,
trzeszczał, ciekł i nie był gładki,
blizną zryty przez upadki...
O powrocie do świetności - śnił.
Czy potrzebny był?
- Po cóż noszą we mnie wodę?
Gospodarzom niosę szkodę.
Tyleż dzbanów obok stoi,
mocnych, twardych niczym w zbroi,
a mnie... czas już w pył.
Cichuteńko, na uboczu,
starzec otarł łezki z oczu
i głęboko, na dnie samym - skrył.
Czy potrzebny był?
Lecz gospodarz, każdym rankiem,
szedł do studni ze swym dzbankiem
i z rozkoszą, powolutku - zimną wodę
pił.
- Nie ma to jak wody z rana
wypić łyk z mojego dzbana.
Tylko stara, dobra glina
młodość smakiem przypomina...
-Nie chciałbym, abyś się zbił.
Czy potrzebny był?
Komentarze (16)
kochany stary dzban! :):)bardzo bardzo potrzebny:)
śliczny madry wiersz
pozdrawiam cieplutko)