Dziadziusiu kochany…
Miałam 7 lat, kiedy odszedł... mama złapała mnie w ostatniej chwili, bo chciałam wskoczyć za trumną...
Dziadziusiu kochany, leżysz po chorobie
na paluszkach chodzę, by nie przeszkadzać
Tobie
cicho, cichutko, najciszej jak umiem
będę bardzo grzeczna i wiem, że to
zrozumiesz
minkę robię słodką, czekam niecierpliwie
kiedy dziadziuś ukochany gonił będzie
wnusię
i smutno mi teraz, bo mnie nie
wpuszczają
ja Ci pomogę, oni się nie znają
leżysz tak cicho w kwiatach otulony
czerń dookoła, smutne pieśni, modły
nic nie rozumiem, dlaczego nie wstajesz
choć biegać ze mną, tyle miłości mi
dajesz
Dziadziusiu kochany, widzę łzy dookoła
nie słyszysz, przecież Cię wołam
wstań proszę, pójdziemy do ogrodu
na organach zagrasz bez powodu,
podlejemy jabłoń, aby sił nabrała
wszystko już rozumiem, chociaż jestem
mała
życie jest na chwilkę, smutno mi, ale nie
płaczę
wiem, że z góry na mnie patrzysz i kiedyś
Cię zobaczę.
Komentarze (17)
piękny wiersz. Pełny miłości i tęsknoty...
pozdrawiam:)
Dużo miłości wlałaś do wiersza i tęsknoty.
Pozdrawiam :)