Dzień przeklęty
Gdzieś jest burza – gdzieś pioruny
uderzają w ciche struny,
Podmuch wiatru dech zapiera – gdzieś
mogiła się otwiera,
Ktoś się śmieje, ktoś gdzieś płacze –
grom, nawałnica, ziemia płacze.
Tylko dziecko się nie boi, tylko ono
samotnie przy oknie stoi.
Matka krzyczy, ojciec bije, a za oknem
cicha pieśń płynie,
On zaciska pięści wielkie, bierze
zamach… chwila ciszy…
Krzyk… jęk… płacz…
kałuża… krew… łza…
Cisza…
Niewinne serce grom rozdziera, nikt już go
nie poskleja.
W małą rączkę bierze nożyk – po
policzku łza już płynie,
Tnie, rozcina, śmierć zadaje, kim się
staje…? Kim się staje?!
Roztrzęsiony, krwią splamiony –
skamle „Mamo… Mamo…
Mamo…”
Mrok odchodzi dzień już wstaje lecz on go
nie rozpoznaje,
Słowik śpiewa, mysz harcuje, piesek krew z
podłogi zlizuje,
A on wciąż nad matką pochylony nuci tylko
„Mamo… Mamo…
Mamo…”
Komentarze (1)
dobry warsztat. rytmiczny, wciągająca treść.