Dzikie poziomki
Tam, gdzie poziomki oblały się rumieńcem...
Czerwiec nadchodzi,
lekko stąpa po trawach,
w lesie kwitną poziomki
na słonecznych polanach.
Ich czerwone owoce,
aromatyczny luksus
wpierw na słomkę nizałeś,
jedną kładąc na usta.
Smak goryczki ośmielał,
zacałowaniem pachniało
słodką wonią miłości,
działo się potem, działo.
Zarumienione poziomki
rozsypywałeś garściami,
usta po ciele zbierały,
sok białą bluzkę plamił.
Komentarze (7)
Bardzo fajny wiersz, a trzecią zwrotkę odkupuję...oj
dobrze tak od czasu do czasu czerwoną
poziomkę...powodzenia
witaj, Twoje ciało msi być bardzo odżywcze, skoro
poziomki nawet rosną?
a z ciała zbiera się zazwyczaj ustami.
to wszystko przenośnia. rzeczywiastośc taka, że piękny
wiersz. pozdrawiam.
ach te poziomki, a jaki smak :)
Ładny wiersz, ale mało rytmiczny. Ciężko się go czyta.
Są w nim jednak interesujące metafory i ciekawy
klimat.
Oj musiało się dziać skoro nawet one rumieńców dostały
i rumienić się nie przestały....;)))
Piękne. Bardzo mi się podoba. :)
Bardzo interesujące są te "poziomki" oblewajace się
rumieńcem - no i ta bluzka. ale cóż przy zrywaniu
poziomek nie sposób uważać na bluzkę. :)