Dzisiejszy Hiob
Dla całego świata jaki nas otacza...
Zakuty w łańcuchy
Z żelazną kulą u nogi
Po zimnej celi się błąkam
Bez powodu i nadziei
Tu jest tak zimno
Przez otwory w kratach
Wieje wiatr
Nie mam w co się odziać,
W poszukiwaniu ciepła
Się miotam
Dym papierosów się unosi
Przemienia powietrze w mgłę
To mój kumpel z celi pali
A jego fajki duszą mnie
On też drży z zimna
Lecz na stole stoi wóda
Skąd ją ma ? komu ukradł?
Tak naprawdę go nie znam
Po czasie opuszczam mury
Światło słońca dociera do mnie
Lecz gdy spoglądam na niebo bez chmur
Wciąż widzę sufit celi,
Tej okrutnej celi
A co z tym kumplem?
On został w więzieniu
Chyba już nigdy
Stamtąd nie wyjdzie
Pogrzebał wszelką nadzieję
Ja mu nie pomogę,
Nigdy tam nie wrócę
Mam teraz rodzinę
I czuję w końcu ciepło
Upragnione ciepło
Którego tak poszukiwałem
W celi…
Nagle wiadomość napływa
Kumpel zmarł w izolatce
Chciał ukraść klucze strażnikom
Bo chciał poczuć wolność
Za kawałek metalu
Co był dla niego ucieczką
Oddał swe marne życie
Bo cały oddał się marzeniom
Dla mnie los też nie jest miły
Jak Hiobowi odbiera wszystko
Idę prosto w Ciemną Dolinę
A tam słyszę głos
Szach mat
I odchodzę…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.