Elegia
Odkryłam bezsens życia
i utopiłam się w płytkiej sadzawce
muł zalepił drogę wrogim słowom
wniknął w serce
wypłukując strach przed Sądem
duszne i cielesne
piły cykutę za moje zdrowie
książki
ostre brzegi stron
targały żyłę na przedramieniu
w dobry sen
idziesz
zaśpiewał kolega
wieszając się w stodole
matka stała przed oczami
spędzając mój płód
spóźniony raj
jak pierwsze postrzyżyny
inicjacja bydlęca
pokaż mi pokaż
piasek wnętrza twego
śpiewał zabójca sąsiada
twór nowy dekadentyzmu
jak słony jest zapach strachu...
jak zielone ciało topielca...
Komentarze (1)
swietny wiersz,bardzo mocne slowa dzialajace na zmysly
i pobudzajce emocje...nazwasz rzeczy po imieniu i
odwaznie ich uzywasz.WIlki plus.