Feniks
"wszystkim którymi zawładnęły ich własne cierpienia/wspomnienia/marzenia/dążenia"
Mrokiem wieków spowity, którym stopniuje,
stopniuje swoje ciemności. Mknie do przodu
po schodach ku przyszłości
wierzący, a niewierny,
pewny, a zakłopotany,
jedyny, bezimienny,
wolny, a spętany.
Pobłogosławiony myślą, której jednak
zrozumieć mu nie dane. Przemierza równiny
kłamstwem zalane
zdradzony, a pocieszony
upadły, a odrodzony,
odmienny, a zrozumiany,
przegrany, a uratowany.
Bólem tworzenia dręczony, wije się w swym
wewnętrznym ogniu. Spadając i krzycząc,
wyciągając dłonie ku wspomnieniu
niepokorny, a poskromiony,
w niebezpieczeństwie, a chroniony,
wybrany, a napiętnowany,
biegnący, a stojący w miejscu.
Obraca się w końcu, a w oczach jego lśnią
łzy. Łzy spełnienia. Pada by powstać po
drugiej stronie widzenia.
Komentarze (3)
Zatrzymałam sie przy Twoim wierszu i pomyślałam...
było warto
bardzo ciekawy wiersz... przyszło mi na myśl, że
ujawniłeś w nim ciekawą naturę człowieka. Zawsze
przecież zmagamy się ze złem na rzecz dobra
poskramiając swoje ułomości na ile jest to możliwe,
zatem drzemią w nas sprzeczności jak dobro ze złem,
wierzący, a niewierny, pewny, a zakłopotany itd.
Ujawniłeś cikawą paletę sprzeczności. Podoba mi sie
konstrukcja refleksyjna wiersza.
Ależ piękny wiersz... brak mi słów po prostu..
pozdrowionka z plusem