Frrrrr… niczym motyl
Teraz
widząc przepaść
stoję uśmiechnięta
… nauczyłam się czarować
Zamykam oczy
wyciągam ręce
dotykam
błękitno migdałowego nieba
zamieniam się
w wiatr
i lecę (frrrrr….)
Szybuje wśród obłoczków
z białej czekolady
rozkoszuję się
zachwytem
widząc
tęczowe łąki
wiewiórki
kobietę pijącą kawę
z kubka z napisem
„Kochanej mamie”
i dziecko z wąsami
od ciepłego mleka
bo nawet lecąc samotnie
można być szczęściarzem
przecież
szybujesz
Komentarze (1)
Interesujące przemyślenia..szybowanie w
samotności..Jednak..w dwójkę przyjemniej :).. M.