Gazanie kwitną jedno lato...
* * *
Gazanie kwitną jedno lato, a potem
pochylają głowy
Gdyby zapadły w sen zimowy,
Jak żółte bratki albo róże
To doczekałyby do wiosny
Cieszyły oczy trochę dłużej...
Gazanie kwitną w tej alejce, skąd jest
daleko do śmietnika.
Do starej pompy, która skrzypi
Kiedy w butelkę wodę chwytam...
Stąd, zresztą, wszędzie jest daleko
Do piaskownicy, do tramwaju
Do bzów kwitnących
tylko w maju.
I do rowerka, w którym Tato
Kółka przykręcił
nazbyt wcześnie..
-jakoś zupełnie tak bez sensu -
(Jak ta sukienka z dna kredensu
Co nigdy już nie błyśnie bielą,
W sadzie, gdzie rodzą się czereśnie...)
Właściwie nie znam tej dziewczynki.
Ani jej twarzy
ani marzeń
Zwyczajne imię,
Zwykły wierszyk
(ten o aniołkach i ich gronie)
Czasem zwyczajny znicz zapłonie.
---------------------------
A jednak czyjeś piękne dłonie,
Jak każdej wiosny,
jak od zawsze
Sadzą tam złote rzędy kwiatów,
By kwitły potem jedno lato
Jak małe słońca wśród kamienia
Wyrosłe z cienia.
Łódź, 03.07.2006
Komentarze (2)
Wzruszyłam się.
Gazanie kwitną jedno lato, a potem pochylają głowy
Gdyby zapadły w sen zimowy,
Jak żółte bratki albo róże
To doczekałyby do wiosny
Cieszyły oczy trochę dłużej...
Zawsze tak samo, wzrusza ten piękny wiersz.