A gdy czytałem...
A gdy czytałem święte słowo,
Żałość przecudna mnie chwyciła.
Rękoma twarz zacząłem chować,
Taka, od słów tych, jasność biła.
Łzy same z oczu się toczyły,
Krople krwawiące w dół spadały.
I jasną szatę mi plamiły,
Na czerni ślady poznikały.
Skąd mi słabości przyszły znaki,
Odwagi zawsze nie starczało.
Dusza zachłannie kryje braki,
Tym bardziej ludzkie, grzeszne ciało.
Te w ułomności narodzone,
Kuszone świata promieniami.
Ginie szaleństwem prowadzone,
Mamione czarów pełnych snami.
Co pozostaje w tej nicości,
Pustce odartej z wolnych marzeń.
Brak dokonanej już miłości,
Cisza tętniąca chęcią zdarzeń.
Jeszcze raz czytam dziwne słowa,
Znowuż odczuwam twórczą żałość.
Rękoma twarz próbuję chować,
Lecz sił na czyny jest za mało.
Komentarze (4)
Mocny wiersz skłaniający do refleksji
Wiersz głęboki bardzo w swej treści. Skłania do
refleksji. Czerń symbolizuje tu słabości ludzkie,
grzechy.
Wiersz pełen ciekawych metafor. Dobrze spuentowany.
Tekst jest piękny, melodia rozpaczy i żalu za
straconym marzeniem Spontaniczny odzew na słowa czyste
i urodziwe w swoim przesłaniu :)
Lubię Twoje wiersze i zawsze z przyjemnością czytam.
Drobna uwaga - stale towarzyszące Twojemu stylowi
PRZYIMKOWANIE, sam pewnie też popełniam tę słabość.
Jako przykład dwa wersy:
/Na czerni ślady TE znikały/Lecz czynów TYCH już nie
starczało/
Co byś powiedział: Na czerni ślady POZNIKAŁY", "Lecz
sił na czyny wciąż za mało"