Granica trwania i sniu wiecznego
A kiedy już przekroczę niewidzialną granicę
trwania i snu wiecznego,
wpadnę w bezkresną otchłań niebytu
chciałbym żeby moja dusza rozpadła się
na miliardy drobnych atomów i cząsteczek
rozsypane po fantastycznym,
wszechogarniającym świecie
dopadając każdą istotę,
dając jej tą samą wytrwałość i wiarę w
ludzką jednostkę
z jaką szedłem po tej wyboistej ścieżce
życia.
Skoro raz ofiarowane dobro
wraca do Ciebie za ze zdwojoną siłą,
nie zwalniaj, nie zatrzymuj się,
daj z siebie jeszcze więcej,
aż zanurzysz się po uszy
w zgodzie i szczęściu z całym światem
i oczywiście z samym sobą
Mój przyjacielu...
Komentarze (3)
:-) a mnie się podoba przesłanie wiersza :-) jestem za
:-)
Wysilone quasi egzystencjalistyczne, mocno niedojrzałe
i z wierszem nic wspólnego nie mające pisanie.
Ale okazuje się, że można się przy tym poryczeć...
Niesamowicie refleksyjnie głęboki wiersz ten
spowodował,że się poryczałam i cieplutko
pozdrawiam!