Historia
Stała na stacji metra,
Z wielkim bagażem.
Zdecydowałem iść jej z pomocą od razu.
Gdym jej torbę podniósł…
Rozpiął się pasek skórzany,
Zostałem zmieszany z błotem
Najgorszym słowem wyzywany.
Niechcący popchnąłem
Dwóch czarnych.
Na szczycie ruchomych schodów.
Dobrze, że rozumiałem ich mowy,
Opluł jeden strasznie mój garnitur nowy.
Życie obok siebie
Dyktuje warunki.
Gdy się zmieszają,
Któż o tolerancji pamięta?
Sobie pierwszeństwo oddając…
Pewien robotnik w sadzie,
Dostał w kubku dziurawym
Mleko i kluski- bo ruski.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.