Historia pewnego spotkania
... dla kogoś kto
Oto historia
co początek zwyczajny swój miała
najpierw rozmowy
co uśmiech powodowały
godziny wyczekiwania
by głos Twój usłyszeć
w końcu i one nie wystarczały
spotkać Cię musiałam...
serce w piersi skakało z radości
ale i z wielkiej obawy
czy mnie rozpaznasz
czy nie przejdziesz obok
nierozpoznany.
Róża barwy białej w ręku więdła
nie była znakiem
nie była umowna
lecz wzrok przykuwająca
Stanąłeś przedemną,
skąd nie wiem sama
uśmiechnąłeś się i wszyskto wokół
znikneło
"cześć"- powiedziałeś
"miałaś czekać na zewnątrz"
"jak podróż minęła"- zapytałam
Od tego momentu wszystko się zmieniło
zamieszkałeś w głowie
serce mi zabrałeś
minuty jak szalone w klepsydrze uciekały
wspólna rozmowa o tym co łączy
przy smaku wina wartościowa była
Godzina za godziną
a Ty coraz bliższy
choć nie znam Cię dobrze
zapewne też nigdy nie poznam
a już
znamie namietności na ustach wytatuowane
Ostatnia godzina...
smutna choć w sobie ciesząca
pociągi nadjechały...
my w przedziałach w myślach zatopieni
w inne strony odjeżdżamy...
zaś w głowie zrodzone pytanie:
Czy się jeszcze kiedyś spotkamy???
... miał się stać bliski.
Komentarze (1)
Piękny wiersz:)
Pozdrawiam:)*