Historia słodko-gorzka
Z kim się możemy dzisiaj spotkać,
kiedy jesteśmy wciąż zajęci.
To tajemnica gorzko- słodka,
a taki temat mnie dziś kręci.
Czemu tak prosto było kiedyś,
mimo gnębiącej owszem biedy,
znaleźć przyjaciół do zabawy,
i w tym nie było żadnej sprawy.
Komórki tkwiły w strefie marzeń,
człowiek losowo szukał zdarzeń,
wychodził z domu, szedł do szwagra,
i wiedział, że impreza zagra.
Szwagier podobne miał myślenie,
oraz podobne mu pragnienie,
wychodził z domu, bo chciał ruszyć,
tak lgnął do bratniej owszem duszy.
Markety jeszcze nie istniały,
stąd znany problem, brak gorzały,
ale nie dla nas, bo w tych płynach,
marketem była nam melina.
Pukało tam o każdej porze,
wiele spragnionych jak my stworzeń,
i przez okienko, ile chciałeś,
towar natychmiast otrzymałeś.
A potem szybko na pokoje,
gdzie dyskoteka grała swoje,
gdzie była radość, oraz bal,
jakże nam tego teraz żal…
Z kim się możemy dzisiaj spotkać,
każdy zasłania się jak może.
To jest historia słodko-gorzka,
a wcześniej było ponoć gorzej.
Komentarze (5)
Bardzo mądrz i spostrzegawczo z smutkiem. Tak to jest
dziś człowiek taki zagubiony w tym wszystkim.
Znam przyczynę, Tadeuszu. W moim przypadku to PESEL.
:)
A choć Mily trochę spłyciła problem, bo nie widzę w
wierszu pochwały bachanaliów tylko tęsknotę za czasami
gdy ludzie byli bardziej zżyci, kontaktowi i otwarci,
to pewnie prawdą jest, że bardziej elegancko jest
schlać się w klubie niż u szwagra na domówce. :)
Czasy się zmieniły, ludzie się od siebie oddalili,
może dlatego, że jest większa gonitwa za zdobywaniem,
a gdy chwila wolnego, to już nie ma czasu na kontakt,
a poza tym Marylka ma rację...
Wiersz fajny.
Teraz już tylko z wybranym gronem najlepiej się
spotkać. Takim wypróbowanym przez lata.
Pozdrawiam serdecznie :)
Smutno, gdy upijanie się gorzałą oznacza dobrą zabawę
:(
Teraz się chodzi do klubów.
Pozdrawiam :)