Historia starego pluszaka
Może nie był – cud piękności,
ani niedźwiedź z krwi i kości,
trocinami był wypchany,
mój przyjaciel ukochany.
Odkąd sięgam mą pamięcią,
wszystko robił zawsze z chęcią,
nie biadolił, nie narzekał,
do zabawy gotów czekał.
Pozszywany, połatany,
ten weteran zabaw, mały,
zastrzykami go leczyłam,
igieł w ciałko masę wbiłam.
Futro krótko mu ostrzygłam
i choć trochę miał z straszydła
ucho zgubił, oko stracił,
nigdy złem mi nie odpłacił.
Pomógł przetrwać tarapaty
i miłosne dylematy,
sekreciki poznał wszystkie
a gdy był już starym miśkiem,
nadal był obecny w życiu
choć trzymany już w ukryciu.
Lat dwadzieścia żył bez mała,
nie cierpiała Plusia mama.
Na noc do snu wyciągałam
w dzień przed matką go chowałam,
nie lubiła mego miśka,
była czujna jak modliszka.
Kiedy wyszłam tylko z domu,
ona szybko po kryjomu,
odnalazła nieszczęśnika,
wyrzuciła do śmietnika.
Próżno czekał on pomocy,
ja wróciłam późno w nocy,
nie znalazłam mego smyka,
poszłam szukać do śmietnika.
Kontenery opróżnione,
wszystkie śmieci wywiezione,
w progu matka mówi na to:
- pora stać się już kobietą!
Komentarze (18)
Bardzo ładny i dobrze zrymowany wiersz i świetnie
płynnie się czyta. Poniekąd racja po stronie mamy,aby
stać się kobietami,misio przeszedł w życiu swoje,więc
wyruszył na podboje...powodzenia
świetny wiersz...ileż to misio widział i słyszał....
super Ci to wyszło... pozdrawiam.... mała literówka
"nigdy złem ni nie odpłacił".- pewnie miało być "mi"
i ja swego miśka miałam póki Miśka nie poznałam -
misiek poszedł na półeczkę drugi zaś na poduszeczkę -
i mam dwa -super wiersz -pozdrawiam