Ile jeszcze...?
Każda sekunda bez Ciebie
Dla mnie staje się wiecznością.
Chociaż jesteś tam, w niebie
Ciągle darzę Cię miłością.
Po policzkach łzy się leją,
Ja w łóżeczku się ukrywam.
Wszyscy ludzie wciąż się śmieją,
A ja łzami się zalewam.
Czy tak będzie już na wieki?
Kiedy znowu się uśmiechnę?
Nie pomogą żadne leki,
Chyba sama prędzej… zdechnę(?)
Czy to słowo odpowiednie?
Śmierć najlepszym rozwiązaniem.
Naokoło same brednie
Ja wciąż czekam, co się stanie.
Ile będę jeszcze żyć,
Płakać, smucić, lamentować?
Czy pozwoli mi tu być?
Czy nakaże mi się schować?
Może spytaj Boga o mnie
Ile jeszcze da mi dni.
Bo nie mogę żyć spokojnie
Śmierć po nocach mi się śni.
Potem zejdziesz z wiadomością
Ja odpowiem nieprzytomnie.
Z Tobą dzielić się radością,
A Ty znikniesz sobie skromnie.
Wreszcie kiedyś Cię zobaczę,
Czekam na to z utęsknieniem.
Zmienić zdania już nie raczę
Ty – jedynym mym marzeniem…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.