Jesień
Przyszła jesień cichutko na palcach
Przemoczona przedporanną rosą
W sukience utkanej z nici pajęczej
Przemarznięta – przyszła przecież
boso
We włosach liści złotych dwie garście
Czerwień korali jarzębinowych głęboka
Pachnącym rozniebieszczona wrzosem
Dwa smutki i dwie tęsknoty w oczach
Porzucona , zdradzona przez wybranka
Co to uciekł za morza z ptakami
Patrzy z tęsknotą na świat taka
niechciana
Choć słodka , pachnąca dojrzałymi
owocami
A słońce jakby dla drwiny okrutnej
Zamiast ogrzewać jej zmarznięte stopy
Coraz to bardziej spóźnia się do pracy
Coraz wcześniej ucieka do kochanki –
nocy
Stoi ze smutkiem w głębokim spojrzeniu
Spóźniona na pierwsze miłosne spotkanie
Lato odeszło nie spojrzawszy na nią
Teraz sama do zimy zostanie
Przygarnąć by więc ją może przystało
Pocieszyć, okazać wyrozumiałość dla żalu
Ogrzać dobrym słowem i szczerym
uśmiechem
Hojnie zaprosić by ze mną została
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.