Już Nie Jestem Sam...
Zabija mnie ten nudny świat,
Niepokój to codzienny brat.
Milcząca mgła spowiła mnie,
Odchodzę już w spokojnym śnie.
I słyszę głos idący w mrok,
I słyszę juz powolny krok.
Zuchwały czas znów ranić chce,
Bezkarnie w twarz mi śmieje się!
A ręka ma unosi krzyk,
Tak cichy jak pigułki łyk.
Bo kłamią wciąż szydercze sny,
Gdy mroczny świt wychodzi z mgły...
U bramy dnia znów staje czas,
Gdzie nie ma łez, bo nie ma nas.
I tulę się do własnych snów,
A nudny świat zabija znów...
Lecz cieszy mnie mój mały cel,
By pośród plam odnaleźć biel.
I czyste jest sumienie me,
Bo kocham to, co kochać chcę!
A miłość ta z jedwabiu jest,
Przewodzi jej wzajemny gest.
Nie boli mnie, nie kradnie snów,
Nie szczędzi też kojących słów.
Bez ciała jest w postaci swej,
Lecz głosem swym dotykam jej.
I dla niej czas, bo kocha mnie,
Gdy nudny świat zabijać chce...
A w trudnych snach podaje dłoń,
Na której śpi różana woń.
I koi jej słów słodki smak,
Bo mówić umie poprzez takt.
Gdyby nie to - kochałbym sam....
I poszedłbym ku piekieł bram.
Lecz dzięki niej pachnący stan,
Bo dzięki niej - nie jestem sam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.