Już widzę...
...być może przepowniednia końca miłości...
Już widzę Twe plecy kiedy odchodzisz,
Me oczy zatopione we łzach
Idziesz- dumny...kamienny,
Ja-powoli umieram w tych letnich
upałach.
Kroki Twoje niezachamowane...niezmienne,
Choć tak bym chciała byś zatrzymał się.
Wziął w ramiona...porwał,
I siebie...i mnie...
Do najdalszych zakątków....
na najgłębsze wody...
byś mówił, że kochasz
I był wyzwolony.
...ale scenariusz inny,
bo ja zagubiona,
a Ty zbyt wyniosły,
lecz to moja wola.
Z Tobą?
Już nie umiem rozmawiać,
nie umiem dopomóc,
nie umiem powiedzieć jak bardzo Cię
kocham...
Dlatego tej smutnej nocy piszę i
szlocham.
Brak mi ...
tamtych słonecznych dni,
Twoich rąk na ciele mym,
Naszego podniecenia,
Wspólnego uwielbienia,
....Pamiętnych słów...
Tyle razy zatrzymywałam Cię,
ale czy teraz umiałabym?
Muszę odejść do pudełka z pamiątkami,
Przyszedł koniec ze smutnymi wątkami.
Mimo cierpienia,
mimo łez,
Trzeba zabić wspólne marzenia,
Trzeba zabić niezapomniane chwile,
Trzeba iść do przodu i...tyle...
Lecz nie mogę,
Zniewalasz mnie...
Przytulę swą głowę do Ciebie
i zatracę się....przecież potrzebuję
Cię.
Już widzę siebie w ramionach Twego
przyjaciela, gdzie zrozpaczona będę szukać
ukojenia,
Żebyś wiedział, że potrafię bez Ciebie
żyć...
a Ty uwierzysz w tą kłamliwą nić...
Choć to nieprawdą jest
i na zawsze zostaniesz panem mych łez.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.