Kamień
Wśród mogił, skąd mary mych snów
pogrzebanych wychodzą By dręczyć
sumienie
Ja kroczę w ciemnościach, szukając Twej
dłoni jak drogocennego kamienia.
Mój głos od marmurów odbija się echem
I płynie w głąb cmentarnej głuszy.
Gdy wołam Cię, chłoszcząc słów tonem dom
ciszy,
Ty milczysz, jak głaz- się nie ruszy-Twe
serce sczerniałe i zimne.
Dobędę płomień z piekła, albo z nieba
iskrę,
Rozpalę pochodnię mej blednącej duszy,
Rzucę w ogień kamień, co w mrokach
ukryty
I czekać będę…
Może się okaże węglem, co zapłonie blaskiem
moich marzeń.
Komentarze (1)
pięknie opisałeś wartośc osoby której już nie
ma.......