Kat
Dla wszystkich tych, którzy duszą w sobie żal...
Pozabijam resztki nadziei frasobliwych.
Skatuję krzyki, szepty i słowa –
płomienie.
Niczego nie pozostawię wśród żywych.
Wszystko zginie na moje skinienie.
Pchnę w otchłań koszmaru durne starania
Wszystko rzucę w ogień i spalę
doszczętnie.
W ognisku cierpienia zgubię poczynania
Słabe, wątłe, kręte drogi… ukrzyżuję
chętnie.
Własnymi rękoma poskromię to, co się
wyrywa
Nie pozwolę już nigdy sobie oddychać.
Ukamienuję gorzki akt co pustkę zakrywa
Łatwopalne ‘tak’ i
‘nie’ będę w usta wpychać.
Podpalę czarne noce i sama w nich
spłonę.
Nie przeliczę zwęglonych dotyków i
kości.
Znienawidzę łzy z rozsądku zrodzone.
I popatrzę jak drętwieję z braku
namiętności.
Porozrywam na strzępy myśli poszarpane
Serce przekłute na wskroś rozdrapię do
krwi
Rozmarzę serce moją krwią namalowane
Pomorduję wszystko jak zrobiłeś to ty.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.