Kazanie na górze
Kazania na górze
nie słyszałem, nie było mnie tam
nie dostałem zaproszenia.
Pewnie źle bym się czuł
w tym doskonałym towarzystwie.
A po spotkaniu Nauczyciela
z siłą mojej wiary,
skończył bym z resztkami ze stołu
albo spontanicznie płonął
witając z sadzą w kominie.
Wystarczy że przeczytałem
wspomnienia po świętych godzinach.
Wypowiedziane tam myśli
nie dotarły do celu
tkwiły daleko od 10 na tarczy,
za prosty przekaz na skomplikowane
życie?
Raczej odwrotnie.
Bez pożądania i pragnienia mocy,
zmówię Ojcze Nasz,
spróbuję sobie wziąć
słowa kazania do serca
i pójdę poszukać ulicy, mostu,
tego wzgórza pośród tysiąca innych,
czasem tylko zapytam o drogę,
a gdy dotrę do celu,
świadomie się zgubię.
Komentarze (3)
To byłoby bardzo dobrze, dotrzeć do raju i się tam
zgubić. Masz swój styl pisania, szkoda tylko że
nawiązujesz do komentarzy pod wierszami. :)
Ten wiersz podoba mi sie, ale nie w całości. Ostatnia
strofa msz odstaje.
Dla mnie jest słabsza.
Najlepsze i oczywiście, jako puenta super są ostatnie
trzy wersy tej strofy, a powyżej nie za bardzo...
i cyfrę zapisałabym słownie.
Ja ten wiersz chyba już gdzieś czytałam... a może coś
podobnego.
Świadomie się zgubię
Bo w poezji zagubić lubię
... :) Pozdrawiam