Każdy z nas boi się samotności...
Moje oczy to widziały...
Moje uszy to słyszały...
Moje serce zrozumiało...
Słowo zdrada to za
mało...
Ty jej szyję
całowałeś,
ona wciąż Cię
dotykała...
Ja widziałam
wszystko z bliska
Gdy Cię potem
rozbierała.
Ty płonąłeś pożadaniem,
ona także Ciebie chciała..
a ja wciąż stałam za drzwiami
z nienawiści oniemiała.
Ty jej ciało wciąż pieściłeś...
Tyle serca w to włożyłeś...
Byłeś taki pewny siebie
widać było jej jak w niebie.
Kiedy już wkońcu
skończyłeś,
w pełni się
zaspokoiłeś,
nie myślałeś wtedy o
mnie,
bo tak było Ci
wygodnie..
Ja odeszłam
tak bez słowa,
dla siebie
wszystko zachowam.
Wieczorem przyszedłeś
do domu,
czułam zapach jej
perfum.
Słowa nie powiedziałam,
samotności się obawiałam.
Komentarze (1)
wiersz jest swietny! tylko ta koncowka... ona mi nie
pasuje! czemu ona byla taka slaba? ona stała sie nikim
a on mial wladze! w zyciu czasaem tak bywa ale dla
mnie to jest chore!