Kiedy moje serce jescze biło...
Gdy wychodziłem, zapytałem siebie, czy się
denerwuję.
Musiałem się załatwić, a to znaczyło, że
gdzieś w głębi zżerają mnie nerwy.
Trochę się denerwowałem, trochę cieszyłem,
jednak w głównej mierze otaczała mnie wciąż
złość...byłem mieszaniną sprzecznych
uczuć.
No i nie żyłem.
Byłem trupem.
A ściślej mówiąc, umarłem i wróciłem do
życia.
Jednak najwyrazniej nikt, nawet ja sam,
niczego nie spostrzegł.
Czy Ty zauważyłaś różnicę?
Czy mój powrót do świata żywych ma
jakikolwiek związek z nią?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.