Kolejna wigilia bez niego, bez ojca
Pamiętam dzień u kolan matki
był szary, zimny, lata ostatki
To była cisza która trwa do dzisiaj
do tej chwili
ojciec wyszedł
ubrano go w mundur
dali karabin
wszyscy inni w wojnie zginęli
Ja się bawiłem żołnierzykami
były dwie armie, w jednym z nich mój ojciec
cisza po nim jak łustu na stawie
Dzisiaj tulę do siebie wnuków dwóch
modle się za nich, by byli zdrowi
by nie doczekali tak jak ja o głodzie
wojennej zawieruchy o styczniowym mrozie
Jest fotografia wyblakła on i inni w
mundurach
w tesknocie przywoływałem go
nie przyszedł
przychodził w snach
i to dla mnie były dziecięce cuda
Są chwile,że klęczę w modlitwie
w rozmowie sam na sam z Panem
czytam książkę MOJE ZYCIE
ono dziś jest dla mnie doskonałe
Autor:slonzok /ojca do wojny zabrali w
1940 - miałem 2 latka/ -Historia
Komentarze (1)
Miłość zwycięża śmierć.
Piękny wiersz. Bardzo wzrusza.