Kominek
szarzeją dni najkrótsze w roku
a piękna jesień w dal odeszła
ze swoim złotem i czerwienią
jak uśmiech dziecka tak radosna
zaledwie świta już południe
zmierzchem nadchodzi bezdrożami
przynosi smutek wlecze chandrę
i krople deszczu takie same
wiesz że kominek jest ratunkiem
polano trzaska płomień grzeje
w ciszy słyszymy szepty nocy
a dom nasz cały tchnie spokojem
zanikną cienie złych doświadczeń
promyk szczęśliwy zalśni w oku
kiedy przytulisz moje serce
bo z Tobą miłość chleb i spokój
Komentarze (57)
Zastanawiam się głośno nad 9-zgłoskowcem:
szarzeją dni najkrótsze w roku
a piękna jesień w dal odeszła
ze swoim złotem i czerwienią
kiedy jak dziecko była radosna itd.
Ale to tylko zastanowienie nic więcej.
A wiersz podoba się.
Pozdrawiam :)
Piękny wiersz przytulny jest gdzie wracać
Ale ładnie, przy takich wierszach można przetrwać
zimę:)
cieplutki:)super...pozdrawiam
Prześliczny...tak miło i przytulnie.
Pozdrawiam cieplutko :))
Bardzo ładny wiersz. Ostatnia zwrotka jest
ukoronowaniem całości. Podoba mi się bardzo.
Pięknie opisałaś przytulność domowego ogniska na
początku zimy. Niech On przytula nie tylko serce ale i
całe ciało. :)
Pozdrawiam b. serdecznie
P.S. Dziękuję za wizytę i komentarz droga fanko :)
I nie musisz się usprawiedliwiać.
przytulnie i spokojnie u Ciebie.
Cudny, taki przytulny :)
Miłego dnia bez chandry życzę :*)
Lubię posiedzieć przy kominku, gdy na dworze zimno.
świetny wiersz pozdrawiam
No i pięknie :)