Komnata
W naszej komnacie zapadla Cisza
Nie pisnie juz w niej nawet mysza
Juz ogien w kominku nie zaskwierczy
Nie slychac za nim zadnych swierszczy
Kurz przykryl wszystko warstwa gruba
Nikogo nie bylo tu... dosc dlugo
Lecz gdy tylko zmrok zapadnie
Ozywaja sprzety nagle
Zaczynaja mowic o tym co bylo
I jaka przezyli tutaj milosc
Jak tych dwoje sie kochalo
Jak zespolily sie ich dusze i ciala
Komnate wypelnial ocean namietnosci
Nieskonczonej czystej milosci
Oddechy slychac bylo przyspieszone
Bezgranicznym pozadaniem gonione
Smiech i radosci w powietrzu brzmialy
Melodie kochania na smyczkach graly
Milosnych szeptow konca nie bylo
Taka to byla jedyna milosc
Lecz gdy pierwszy promych slonca sie
przedziera
Wszystko na nowo w komnacie zamiera
Pustka przykrywa komnate swym odzieniem
Po ktorej snuje sie samotne wspomnienie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.