Koncert na akordeon i wiolonczelę
Ten wiersz można odczytać dwojako; 1.Utwór muzyczny - ów tytułowy koncert na dwa instrumenty,niestety nie ma takiej kategorii, 2 jako historię miłosną. WYBÓR POZOSTAWIAM CZYTELNIKOWI.
Zaczyna on
Cicho, ale piskliwie, jakby się skarżył,
A potem wybucha gromkim śmiechem,
Jak sztubak, któremu udała się psota!
Ona go karci
Wpadając w niskie, gardłowe tony!
A on ucieka od gderania, ze śmiechem
Czyniąc wolty, wymyka się w opłotki!
Teraz to ona
Głos podnosi coraz wyżej i krzyczy,
A potem jakby zrezygnowana, mięknie
I krztusi się na niskich rejestrach…
A akordeon?
Zasmucony a jednak cały w lansadach
Przeprasza śpiewając ckliwą serenadę…
Lecz ona
Zna go zbyt dobrze, żeby uwierzyć!
Nie pierwszy raz porwała go ulica
Ta przekupna, bezczelna markietanka…
On, choć układny,
Wciąż tęskni za objęciami tamtej
ulicznicy,
Mówiąc zdumionej Wioli:
Taki gust mam plebejski, panienko!
Wie,
Że jego jawna drwina boli,
Jakby ktoś palił gorącym żelazem!
Więc wiolonczela płacze i przeciągle
szlocha!
A on patrzy z ukosa
I z szelmowskim błyskiem w oku czeka,
Aż ona mu zdradę wybaczy, bo kocha…
I tak od lat stu z okładem, ten koncert
grają razem!
Komentarze (4)
Ciekawy wiersz, a jego dwubiegunowość to z pewnością
atut,
jednak ja wolę wybrać wersję nie muzyczną, czyli
drugą.
Z przyjemnością przeczytałam.
Miłej soboty życzę:)
Wspaniale opisany koncert instrumentalny. Bardzo
ciekawie. Pozdrawiam serdecznie.
każdy gra swą miłość inaczej,,,ale mimo wszystko to
jest muzyka miłości,,,,pozdrawiam :}
we dwoje grają a jednak są osobno tak jak w życiu bywa
Pozdrawiam:))