kontur
pamiętam jak przemierzałeś wioskę
skąpaną w delikatnym porannym świetle
chmury niecierpliwe popędzane zmieniały
palety barw zaniedbane budynki słomiane
dachy dla zwolenników dumania trawa
lekko
przyprószona śniegiem kołysała. twój
kontur
boleśnie odznaczał się na horyzoncie
ptaki się zerwały powoli z nonszalancją
oparty na wysłużonym kiju patrzyłeś
zataczały koła bez szelestu przybrały
nagie gałęzie w czapki czarnego pierza
coś się budziło pierwsze okna otworzyła
wesoła gospodyni w ciszy zabrzmiał śpiew
speszony urwał się i krążył po górach
pamiętam twoje spojrzenie wyszłam zza
drzewa
z naręczem białej pościeli tak radosne
złamało parę przysiąg składanych na
szybko
trawa przyprószona śniegiem kołysała. twój
kontur
wtulał się w mój obojczyk zapomniałeś
smaku
słońca obudzone w moich oczach świeciło dla
ciebie
pamiętam jak przemierzałeś wioskę
choć czekałam zawsze tylko wpadałeś
poobserwować ptaki
z godnością odlecę dziś z nimi
Komentarze (5)
Przepiękny tekst, może bardziej proza, wstęp do
obiecującego opowiadania albo całej powieści? Bardzo
mi się podoba:)
Ładne wspomnienia.Pozdrawiam:)
Wspomnienia bardzo ladne pozdrawiam
Szkoda. Ładne wspomnienia. Pozdrawiam
udany melancholijny wiersz pozdrawiam