Kpina
widać nic nie zrozumiałam....
Postawił Cię na mej drodze
i nie zapytał o zdanie,
czy chcę kochać i cierpieć?
nie było tego pytania.
Czy chcę czuć dotyk twych dłoni
i jak przegarniasz me włosy,
i uścisk mocny, gorący
i ból gdy odchodzisz bezgłośnie...
W nic już nie wierzę,
sens życia straciłam,
dlaczego mi to robisz?
czy i ja tak zadrwiłam?
Do Ciebie wołam o Boże...
niech głos mój dotrze w bezbrzeżne
przestworze,
co chcesz we mnie obudzić?
czy i czemu to służy?
Dajesz mi miłość i zaraz odbierasz...
zostawiasz pustkę na długie lata,
po raz już drugi zakpiłeś....
o gdzież ma nadzieja skrzydlata?
O pozwól mi już odejść w cień
zapomnienia,
wymazać z pamięci to co tylko boli,
i proszę już więcej nie stawiaj
na mej drodze uniesienia.
Chcę dotrzeć do dni mych kresu,
samotnie, cicho, pokornie,
niech miłość będzie dla innych
ja chcę już tylko spokoju.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.