Krew na śniegu
Uciekała
Dopadłem ją
Wepchnołem zimne ostrze
W jej gorące trzewia
Stęknęła
Szarpnęła się
Gorące osocze obryzgało
Rękojeść i moje dłonie
Upadła
Wygięła się
Dygoczące ręce przesunęła
Ku krwawiącej ranie
Umarła
W zeszklonych jej oczach
Odbijały się płynące po niebie chmury
Podszedłem
Pochyliłem się nad nią
Wypływająca z niej krew
Na śniegu
Przestała już parować
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.