Krzycząc w jesienną ciszę...
Tak bardzo wierzyłam, że się uda.
Tak bardzo starałam się o to.
Lecz wszystko minęło, została tylko
nuda.
I przybrudzone złoto.
Zmysły wręcz pozjadałam.
Wychłostać bym się dała.
Nadzieją się upajałam.
I łzami rzewnymi płakałam.
Lecz wszystko na nic się zdało.
Pasiaste błękity – te same.
Być może z siebie dałam za mało.
A może zapomniała rzec:
„Amen”.
I przyjdzie kolejna próba.
Los swą łaskawość okaże.
Znowu drętwa duma.
A wszystko to na nic zda się.
I krzyczę gdzieś w niebiosa.
Czy dane mi będzie szczęście...!?
I biegnę po łące bosa.
Słuchając jak szeleszczą liście.
I drzewa będą szumieć
A ja – nieudacznica.
Od świata zapragnę uciec.
Tam gdzie znajdę, swych porażek... sedno.
Powstałe po kolejnej nieudanej próbie... życia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.