Księżyc
Ty Próżniaku! Stęchła kulo srebra!
Tyś Pan? Bez jednego żebra?
W próżni groźnego graitu,
Myślisz- Jestem u szczytu!
Lecz cóż to? Toż wielka omyłka!
Pękła dobrej passy żyłka.
Zbledłeś, schudłeś, ha!zrzuciłeś sadło
Gdyż Twój los dynda jak zwykłe wahadło!
Ballady i pieśni na Twą cześć powstają,
Lecz ludzie pojęcia o marności nie mają.
No bo coś TY? Kawał kamienia ciężkiego,
Zwany Panem nieba nocnego.
Wschodzisz, zachodzisz, nudne rządy
masz,
Na cel swej władzy proszę zważ.
Możeś i piękny, dostojny mężczyzna
pyazty,
Lecz na cóż Ci piękno natury i kwiaty?
Wisisz tak tylko od lat miliarda,
Do ludzkości pogłębia się Twa pogarda.
Odejdź Księżycu w zaświaty chmurne,
Oddaj marzenia me piękne choć durne...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.